Magazynier. ASMO Solutions. Niemcy, zagranica. Umowa o pracę stałą. Poniedziałek - Piątek. Mile widziane doświadczenie jako komisjoner, magazynier. Magazynier – praca za granicą bez doświadczenia. Wynagrodzenie: 1850-2050 euro na rękę. Opublikowano ponad 30 dni temu.
Niemieccy czytelnicy potrzebują wyjaśnienia, ile paliwa mogą wozić na pokładzie i ile przewieźć przez polsko-niemiecką granicę. Tak nie za wiele, choć jakaś oszczędność jest. 20 litrów – tyle można przewieźć w kanistrze bez podatku. Powyżej tej liczby trzeba wziąć też pod uwagę właściwie zabezpieczenie ładunku.
W przeciągu tego roku liczba ta ma powiększyć się o 49,4 km, za co odpowiadać będzie autostrada A18 na zachodzie kraju. Docelowo droga ta ma mieć 76,8 km łącznej długości, prowadząc od autostrady A4 aż do granicy z Niemcami. Dalej – już po niemieckiej stronie – autostrada A18 zmieni się w A15 i poprowadzi aż do Berlina.
Próchnica jest powodowana pr … zez bakterie, które rozkładają cukier osadzający się na powierzchni zębów. Przyporządkuj odpowiednią charakterystykę do składników pokarmowych zapisanych w tabeli, wpisz odpowiednie oznaczenia literowe (A-F).
Jaka jest odległość od Berlin do Polska? ViaMichelin podaje dokładną odległość pomiędzy Berlin a Polska, w zależności od wybranej trasy. ViaMichelin pomaga określić najlepszą trasę dla Ciebie za pomocą różnych opcji i proponuje domyślnie od 2 do 3 tras, które różnią się pod względem kosztów, odległości i czasu przejazdu.
Patrol niemieckiej policji wyłapuje migrantów na granicy z Polską. Okolice Forst, 11 października 2023 r. (Fot. Tomasz Pietrzyk)
Stopień długości geograficznej jest najszerszy na równiku z odległością 69,172 mil (111,321 km). Gdy spotykają się na biegunach, odległość stopniowo zmniejsza się do zera. Na 40 stopniach na północ lub południe odległość między stopniami długości geograficznej wynosi 53 mile (85 kilometrów).
Use2ZX. Niemcy tankują nasze paliwo tak bardzo, że aż zastanawiają się, ile mogą wywieźć. Czy potrzebujemy wydzielonych polskich dystrybutorów? Lubię oglądać Wiadomości, bo lubię być na bieżąco z oblężeniami. Ostatnie wydania spodobałyby się fanom gry World of Tanks, bo codziennie kilka razy pokazywane są czołgi. Innym hitem są niskie ceny paliw, których zazdroszczą nam inne kraje, w tym Niemcy. Z pewnym niedowierzaniem słuchałem wypowiedzi wójta gminy Krzyżanowice (chyba), który mówił, że zagranicznych chętnych na polskie paliwo jest tyle, że miejscowi nie mogą dopchać się do dystrybutorów. Zasugerował nawet, że może przydałyby się wydzielone dystrybutory dla autochtonów. Ta gmina leży akurat blisko czeskiej granicy, ale na znacznie dłuższej granicy niemieckiej też jest ruch. I to wcale nie tylko w Wiadomościach. Mamy tańsze paliwo niż Niemcy W sumie zawsze mieliśmy, ale ostatnia obniżka podatku VAT, poprzedzona obniżką akcyzy, spowodowała istotną różnicę. Może wynieść ona nawet 0,3 euro na litrze, czyli około 1,3 zł. Niemcy naprawdę zazdroszczą nam taniego paliwa i zauważa to niemiecka prasa, instruując ich, ile mogą wlać do kanistra. Niemieckie nagłówki nie różnią się wiele od polskich. Dlaczego paliwo jest teraz takie drogie? Trzy aplikacje, które pomogą ci zaoszczędzić na tankowaniu. Ceny diesla w styczniu. – to tylko niektóre z nich. Szczególnie spodobał mi się ten z praktyczną poradą. Ile paliwa można przewieźć przez granicę z Niemcami z Polską? Albo raczej wie viel tank…, bo o tę kwestię pytają Niemcy. Niemieccy czytelnicy potrzebują wyjaśnienia, ile paliwa mogą wozić na pokładzie i ile przewieźć przez polsko-niemiecką granicę. Tak nie za wiele, choć jakaś oszczędność jest. 20 litrów – tyle można przewieźć w kanistrze bez podatku. Powyżej tej liczby trzeba wziąć też pod uwagę właściwie zabezpieczenie ładunku. Inaczej skończymy jak Niemiec, który próbował przewieźć do swego kraju osiem beczek o pojemności 200 litrów. Naruszył przepisy o przewozie substancji niebezpiecznych i nie uiścił podatku. Nałożono na niego łącznie ponad 2 tys. euro kar. Ile Niemiec zaoszczędzi na jednym tankowaniu? Na terenie Niemiec już jest trochę lepiej, bo osoby prywatne mogą wieźć po 60 litrów w czterech odpowiednio zabezpieczonych zbiornikach, czyli nie więcej niż 240 litrów. Lepiej szybko je zużyć, bo w domu można przechowywać tylko 20 litrów benzyny, ale oleju napędowego już 200 litrów. Jeśli pojemność baku to 50 litrów i zalejemy do pełna 20-litrowy kanister, to przy dużej różnicy cenowej, można oszczędzić 21 euro, czyli około 95 zł. Przy spalaniu 6 litrów na setkę i cenie Pb 95 na poziomie 5,20 zł, nie opłaca się jechać do Polski, jeśli mamy 150 kilometrów do najbliższej stacji. Podróż zje wszystkie oszczędności w postaci 18 litrów zużytego paliwa. 150 kilometrów od granicy to całkiem sporo Niemiec. Nawet 50-kilometrowa wycieczka po paliwo może się opłacić. Polska obniżka podatków zrobiła dobrze wielu Niemcom i mieszkańcom terenów przygranicznych faktycznie opłaca się raz na tydzień wyskoczyć do Polski. Aż do lipca, kiedy podatki wrócą do pierwotnego poziomu. I wtedy przestaną nam zazdrościć dobrobytu. Zdjęcie główne: Wirestock Creators
Jeszcze kilkanaście lat temu przed ekspansją tanich linii lotniczych, pociągi międzynarodowe pokonywały duże dystanse Teraz najdalej jednym pociągiem można dotrzeć tylko do Berlina i tam przesiąść się na superszybkie pociągi zmierzające na zachód Europy Jechaliśmy przez Niemcy, Belgię i Francję pociągami dużych prędkości. Przesiadaliśmy się trzykrotnie i nocowaliśmy w Paryżu Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Szalejąca inflacja, rekordowe ceny paliwa, oraz chaos na europejskich lotniskach przez masowo odwoływane loty sprawia, że coraz więcej osób poszukuje alternatywnych środków transportu. My postanowiliśmy sprawdzić jak dojechać z Warszawy do Barcelony pociągiem. Ten najbardziej ekologiczny, wygodny i bezpieczny środek lokomocji jest wciąż popularny i wybierany przez pasażerów jedynie na krótkich dystansach. Jak wygląda podróż pociągiem na długich międzynarodowych trasach? Ile kosztuje? Jak ją zaplanować? Odpowiedź na wszystkie pytania znajdziecie poniżej. Jeszcze kilkanaście lat temu przed ekspansją tanich linii lotniczych, pociągi międzynarodowe pokonywały duże dystanse. Z Warszawy można było dojechać bez przesiadek do Amsterdamu, Paryża, Frankfurtu nad Menem czy Bazylei. Teraz najdalej jednym pociągiem można dotrzeć tylko do Berlina, a tam przesiąść się na superszybkie pociągi zmierzające na zachód Europy. Jechaliśmy przez Niemcy, Belgię i Francję pociągami dużych prędkości rozpędzając się maksymalnie do 320 km/h. Przesiadaliśmy się trzykrotnie, a przerwą w długiej podróży był nocleg w stolicy Francji. Międzynarodowa podróż koleją nie należy do tanich, ale jeśli ją zaplanujemy odpowiednio wcześniej i uda nam się kupić promocyjne bilety to zaoszczędzimy prawie 2 tys. złotych. Niestety bilety na poszczególne odcinki podróży musieliśmy kupować osobno, ponieważ na europejskiej kolei nie ma tak prostej i uniwersalnej platformy umożliwiającej zakup biletu na całą podróż z przesiadkami jak w liniach lotniczych. Wielką kolejową przygodę rozpoczynamy bladym świtem w Warszawie na dworcu Centralnym. Wsiadamy w pociąg ExpressInterCity 248 "Berolinum" do Berlina, obsługiwany przez spółkę PKP Intercity. Pociąg ExpressInterCity 'Berolinum' z Warszawy skończył bieg na dworcu Berlin Hauptbahnhof Pociąg kursuje przez cały rok i odjeżdża o godz. ale należy pamiętać, że nie kursuje w niedziele. Bilet kupujemy na stronie internetowej przewoźnika i okazujemy go konduktorowi na urządzeniu mobilnym. Bilety sprzedawane są maksymalnie miesiąc wcześniej. Im wcześniej kupimy, tym będzie taniej. Limitowana oferta "Super Promo International" to bilet na 2 klasę w cenie 24,90 euro. W dniu wyjazdu cena biletu wynosi już 52,60 euro, czyli ponad dwa razy więcej. Z Warszawy do Berlina pokonamy dystans 570 kilometrów w czasie 6 godzin. Foto: Przemysław Panicz / Onet Przedział w wagonie drugiej klasy pociągu ExpressInterCity 'Berolinum' z Warszawy do Berlina Będziemy zatrzymywać się między innymi w Kutnie, Koninie, Poznaniu i Frankfurcie nad Odrą. Po przekroczeniu granicy trzeba będzie założyć maseczki. W Polsce nakaz noszenia maseczek w środkach transportu zbiorowego został już zniesiony, w Niemczech nadal obowiązuje. W klimatyzowanym pociągu mamy do wyboru podróż w 1 lub 2 klasie. Wagon klasy 1 jest z przedziałami sześcioosobowymi, a w klasie drugiej mamy opcję wyboru podróży w przedziałach również 6-osobowych, z tym że nieco ciaśniejszych, bądź w "otwartym" wagonie bez przedziałów. Są również miejsca dla osób przewożących rowery oraz przedział dla podróżnych z dziećmi do lat sześciu. W czasie podróży możemy skorzystać z usług wagonu restauracyjnego Wars. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Śniadanie w wagonie restauracyjnym Wars w pociągu ExpressInterCity 'Berolinum' z Warszawy do Berlina Oferta gastronomiczna jest bogata – śniadania, obiady, kolacje, przekąski, ciepłe i zimne napoje. Do dyspozycji pasażerów stoliki czteroosobowe z obsługą kelnerską. Zestaw śniadaniowy (jajecznica, frankfurterki, świeże warzywa) kosztuje 28 zł. Kawy podawane z ekspresu w cenie 9 – 15 zł, a za piwo koncernowe / regionalne trzeba zapłacić 13,90 / 15,90 zł. O godzinie dojeżdżamy do stacji docelowej Berlin Hauptbahnhof i tu czeka nas pierwsza przesiadka, na którą mamy niecałe półtorej godziny. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Perony w podziemnej części dworca Berlin Hauptbahnhof Zwiedzamy główny dworzec kolejowy niemieckiej stolicy. Olbrzymi obiekt został oddany do użytku w 2006 r. Pociągi odjeżdżają z dwóch poziomów. Górny poziom obsługuje połączenia wschód-zachód, w podziemnej części są perony dla pociągów jeżdżących na północ i na południe. Od Berlina aż do samej Hiszpanii będziemy podróżować po kolejowych autostradach, czyli liniach dużych prędkości, na których superszybkie pociągi rozpędzają się od 200 do 320 km/h. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Majestatyczny gmach dworca głównego w Berlinie Będą to tak zwane składy zespolone, bez tradycyjnej lokomotywy, ciągnącej wagony. W Polsce pociągiem dużych prędkości tego typu jest kursujące od 2014 roku Pendolino. Najpierw przejedziemy składem InterCityExpress do Kolonii. Pociągi ICE to chluba niemieckich kolei Deutsche Bahn. Są to superszybkie składy o smukłej sylwetce, wyróżniające się charakterystyczną białą malaturą i czerwonym pasem, oraz czarną linią okien. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Smukła sylwetka niemieckiego pociągu dużych prędkości ICE - chluba niemieckiej kolei Takim pociągiem będziemy podróżować z Berlina do Kolonii W komfortowym wnętrzu pasażerowie mają do wyboru podróż w 1 lub 2 klasie. Jest klimatyzacja, gniazdka elektryczne przy każdym fotelu, rozkładane stoliki, bezpłatne wi-fi, oraz strefa ciszy. Eleganckie dobrze wyciszone wnętrze pociągu zapewnia maksymalny komfort podróży. Siedzenia w klasie 1 są pokryte skórą, w klasie drugiej miękkim materiałem. Większość wagonów ma bezprzedziałowy układ miejsc, są jednak też przedziały sześcioosobowe. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Komfortowe wnętrze niemieckiego pociągu dużych prędkości ICE z Berlina do Kolonii Ponadto do dyspozycji podróżnych jest wagon restauracyjny. W menu między innymi: krem brokułowy w cenie 5,90 euro, klopsy z sałatką ziemniaczaną za 10,90 euro, do tego duże piwo – 4,40 euro lub kawy z ekspresu w cenie 2,90 – 4,20 euro. Nasz pociąg ICE nr 1156 kursuje codziennie i odjeżdża z dworca głównego w Berlinie o Na ten pociąg również kupujemy e-bilet na stronie kolei niemieckich i możemy go później okazać w czasie kontroli na telefonie. W dniu wyjazdu cena biletu na klasę 2 wynosi aż 111,40 euro, ale jeśli zaplanujemy podróż odpowiednio wcześniej, staniemy się posiadaczami biletu promocyjnego za 17,90 euro. Koleje niemieckie DB uruchamiają sprzedaż biletów na 90 dni przed podróżą. Podróż do Kolonii trasą liczącą 556 kilometrów trwa cztery godziny. Pociąg mknie z maksymalną prędkością 250 km/h i nie zatrzymuje się na żadnych stacjach pośrednich. Wbrew obiegowym opiniom koleje niemieckie stawiane często za wzór mają duży problem z punktualnością, zwłaszcza w segmencie przewozów dalekobieżnych. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Z Niemiec do Belgii kursują superszybkie pociągi Thalys Przejazd z Kolonii do Paryża trwa niecałe 3 i pół godziny Pociąg rozwija prędkość 300 kilometrów na godzinę W Kolonii mamy godzinę na rozprostowanie kości. Kolejny nasz pociąg, którym pojedziemy bezpośrednio do Paryża, odjeżdża o godzinie Tym razem jest to pociąg Thalys nr 9472. Thalys to francusko-belgijska spółka, która od 1996 roku uruchamia superszybkie połączenia z Niemiec i Holandii przez Belgię do Francji. Do dyspozycji pasażerów są wagony trzech klas: Standard, Comfort i Premium. W wagonach klasy Standard fotele są rozmieszczone naprzeciwlegle w układzie 2x2. W klasie Comfort i Premium podobnie, z tym że w układzie dwóch rzędów po jednej i jednym po drugiej stronie okien. Pasażerowie najwyższej klasy w cenie biletu mają zapewniony posiłek, mogą też skorzystać z ekskluzywnych poczekalni dla VIP-ów na dworcach w Paryżu, Brukseli i Kolonii. Podobnie jak w poprzednim pociągu w czasie podróży mamy zapewniony bezprzewodowy internet, klimatyzację i gniazdka elektryczne. Oferta gastronomiczna jest dużo skromniejsza. Zamiast wagonu restauracyjnego ze stolikami jest bar z miejscami stojącymi. Pociąg Thalys, którym podróżujemy do Paryża, kursuje codziennie. Do granicy niemiecko-belgijskiej rozpędza się do 250 km/h, a dalej osiąga maksymalne prędkości do 300 km/h. Podróż z tak dużymi prędkościami po żelaznym szlaku jest niezwykle ekscytująca. Całą odległość 472 kilometrów z Kolonii do Paryża pokonujemy w niecałe 3 i pół godziny. Po przekroczeniu belgijskiej granicy możemy zdjąć maseczki. Belgia zniosła obowiązek noszenia masek w pociągach 23 maja, a tydzień wcześniej zrobiła to Francja. Bilety na pociągi Thalys można kupić najwcześniej 60 dni przed podróżą. Dokonując rezerwacji z dużym wyprzedzeniem, jest szansa na podróż w 2 klasie za 32 euro. Ostatnie bilety sprzedawane są już za 127 euro. Tutaj również warto dokonać zakupu na stronie internetowej przewoźnika lub skorzystać z aplikacji. Całodzienną podróż kończymy w Paryżu na zabytkowym dworcu Gare du Nord. Noc spędzimy w stolicy Francji. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Ruchliwe wnętrze dworca Gare de Lyon w Paryżu i pociągi TGV na stacji W pobliżu dworca Nord w 10 dzielnicy Paryża znajduje się bardzo dużo hoteli. Dwuosobowy pokój można zarezerwować już za 60 euro, a poza sezonem wakacyjnym nawet dużo taniej. Nazajutrz naszą kolejową podróż będziemy kontynuować z innego wielkiego paryskiego dworca – Gare de Lyon. Między jedną a drugą stacją kursują pociągi RER, czyli odpowiednik naszej Szybkiej Kolei Miejskiej. Jedziemy linią zieloną "D" dwie stacje. Bilet jednorazowy na przejazd RER kosztuje 1,90 euro. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Między Paryskimi dworcami Gare du Nord i Gare de Lyon przejedziemy pociągiem szybkiej kolei regionalnej RER linii D Ostatnim pociągiem, jakim będziemy podróżować z Paryża do Barcelony, będzie słynny na całym świecie TGV. Pociągi TGV zapoczątkowały historię kolei dużych prędkości w Europie, kiedy w 1981 r. po raz pierwszy z pasażerami rozpoczęły regularne kursy z prędkością 260 km/h. My pojedziemy z maksymalną szybkością 320 km/h i jest to najwyższa prędkość, z jaką kursują pociągi pasażerskie na starym kontynencie. Nasz TGV nr 9713 odjeżdża o godz. Bilet możemy kupić na dworcu w kasach, w automatach biletowych lub przez internet. Koleje francuskie oferują bilety już na 120 dni przed podróżą. Najtańsze do Barcelony sprzedawane są wówczas po 42,50 euro. Jeśli zdecydujemy się na podróż w ostatniej chwili, czeka nas słony wydatek w wysokości 211,50 euro. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Piętrowy pociąg dużych prędkości TGV na stacji Paris Gare de Lyon Stąd wyruszymy tym właśnie pociągiem do Barcelony i pojedziemy z prędkością 320 kilometrów na godzinę Kolejowa trasa Paryż — Barcelona liczy 1080 kilometrów. Po drodze pociąg zatrzyma się między innymi w Montpellier i Narbonne. Cała podróż do Barcelony będzie trwała 6 godzin i 44 minuty. Nasz pociąg to skład piętrowy generacji TGV Duplex. Pasażerowie podróżują na dwóch pokładach – dolnym i górnym w pierwszej lub drugiej klasie. Wnętrze wydaje się na pozór ciasne, jednak jak zajmiemy miejsce na wygodnym fotelu, to wrażenie to szybko mija i możemy rozkoszować się wygodą w jednym z najszybszych pociągów świata. W TGV wszystkie wagony mają lotniczy układ foteli, czyli nie znajdziemy tu przedziałów. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Wnętrze górnego pokładu piętrowego pociągu dużych prędkości TGV, jakim będziemy podróżować z Paryża do Barcelony Jest wagon barowy, w którym możemy wypić dobrą kawę za 2,70 euro, piwo (5,90 euro), zjeść kanapkę (6,40 euro), a na większy apetyt można zamówić hamburgera za 6,60 lub indyka w musztardzie z ryżem czosnkowym za 9,90 euro. Każdy piętrowy pociąg TGV ma aż 508 miejsc siedzących, lecz przeważnie pociągi te kursują w podwójnej trakcji (dwa połączone ze sobą składy). Pociąg taki może więc przewieźć aż 1016 pasażerów, czyli tyle ile trzy samoloty szerokokadłubowe. Wreszcie o godzinie w drugim dniu emocjonującej podróży najszybszymi pociągami Europy dojeżdżamy do dworca Sants w stolicy Katalonii, gdzie kończy się nasza podróż. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Wnętrze wagonu barowego w pociągu TGV z Paryża do Barcelony Łącznie z Warszawy do Barcelony pokonaliśmy dystans 2678 kilometrów w czasie 36 godzin, w tym 20 godzin spędziliśmy w samych pociągach. Kupując promocyjne bilety w przedsprzedaży, nasza podróż kosztowała 117,30 euro (569 zł) + nocleg w Paryżu i wydatki na napoje i jedzenie w wagonach gastronomicznych. Gdybyśmy nie polowali na promocyjne bilety kolejowe, tylko dokonali płatności na ostatnią chwilę, koszt podróży wzrósłby kilkukrotnie do kwoty 502,50 euro (2437 zł). Kolej nie może niestety konkurować ani ceną biletu, ani tym bardziej czasem podróży z samolotami. Trzygodzinny lot z Warszawy do Barcelony jedną z tanich linii lotniczych kosztuje około 600 zł, a w przedsprzedaży 100 zł. Foto: Przemysław Jezierski / Onet Pociągi dużych prędkości TGV to symbol kolei Francuskich TGV Były to pierwsze superszybkie pociągi w Europie Z kolei podróż własnym autem najszybszą trasą o długości 2400 kilometrów to 24 godziny samej jazdy i koszt około 1600 zł, na który składa się cena benzyny i opłaty za przejazd autostradami. Podróż pociągiem, podobnie jak innymi środkami transportu zbiorowego ma swoje plusy i minusy. Do pociągu możemy zabrać dużą ilość bagażu bez dodatkowych opłat, przyjść na dworzec niemal w ostatniej chwili przed odjazdem i uniknąć długotrwałych i uciążliwych kontroli bezpieczeństwa, jak ma to miejsce w przypadku podróży lotniczych. Bezsprzecznym atutem jest też przestrzeń, jaką oferują pociągi, możliwość relaksu bez konieczności zapinania pasów na rozkładanych fotelach, spędzenie czasu w wagonie restauracyjnym czy przerwania podróży w przypadku zmiany planów. Foto: Przemysław Jezierski / Onet We Francuskim pociągu TGV niezwykle wygodne fotele posiadają pneumatyczną regulację Przy siedzeniach znajdują się stoliki z lampką Mankamentem jest konieczność przesiadek, dość długa podróż, uniemożliwiająca dojazd do celu w ciągu jednego dnia i brak możliwości zakupu jednego biletu na całą trasę. Cena biletów kolejowych nie może też niestety konkurować z transportem lotniczym, jednak warto pochylić się nad aspektem ekologii. Kolej to najbardziej ekologiczny środek transportu, emitujący w przeliczeniu na pasażera około 30 gramów CO² do atmosfery, podczas gdy w czasie podróży samolotem emisja ta wynosi aż 140 g za kilometr w przeliczeniu na jedną osobę.
Jest źle, a nawet bardzo źle. Pandemia koronawirusa spowodowała wielki powrót Polaków pracujących lub mieszkających za granicą. Korek na granicy w Jędrzychowicach ma już ponad 70 kilometrów długości, co oznacza czas oczekiwania na przejazd przez granicę wynoszący około 35 godzin. Gigantyczny korek jest efektem wprowadzenia kontroli na granicach, która obejmuje obowiązkowe wypełnianie dodatkowych dokumentów i badanie temperatury. Sytuacja na innych przejściach granicznych nie jest dużo lepsza. Na przykład na przejściu granicznym w Świecku korek ma ponad 40 kilometrów długości (według szacunków Google Maps). Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podczas spotkania prezydium Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego podjęło decyzje o uruchomieniu kilku dodatkowych przejść granicznych, które pomogą rozładować ogromnych ruch na granicach. Granica polsko-niemiecka – dodatkowe przejścia graniczne. Gdzie można przekroczyć granicę? Dzisiejszego poranka otwarto cztery dodatkowe przejścia graniczne (dla ruchu pieszego, osobowego i towarowego). Gubin – Guben (w tym przypadku bez ruchu towarowego), Słubice – Frankfurt nad Odrą, Kostrzyn nad Odrą – Kietz i Zgorzelec. Do wczoraj był tam możliwy wyłącznie ruch pieszy. #Jedrzychowice: mieszkańcy pomagają roznosić wodę i jedzenie dla kierowców, którzy od kilkudziesięciu godzin starają się przekroczyć niemiecko-polską granice. #Korek zaczyna się już na wysokości Budziszyna. #koronowiruswpolsce @RMF24pl — Mateusz Czmiel (@MCzmiel) March 17, 2020 Granica polsko-czeska – dodatkowe przejścia graniczne Polsko-czeska granica otrzyma trzy nowe przejścia – w Gołkowicach, Lubawce i Głuchołazach. Na wszystkich trzech przejściach będzie odbywał się ruch osobowy i towarowy. Poza tym dostępna jest możliwość przekroczenia granicy na 15 wcześniej ustalonych przejściach. Walczymy z dezinformacją – wszelkie informacje możesz potwierdzić na stronie internetowej Granica polsko-litewska – gdzie przejechać? Dodatkowe przejścia graniczne na granicy polsko-litewskiej obejmuje jedno w Ogrodnikach – dla ruchu osobowego, pieszego i towarowego. Granice niezmiennie można przekroczyć w Budzisku (dla ruchu osobowego i towarowego) i Trakiszkach (dla ruchu towarowego i kolejowego). Polskie granice zostały zamknięte w związku z wprowadzeniem stanu zagrożenia epidemicznego. Wszyscy obywatele powracający do kraju będą musieli obowiązkowo poddać się 14-dniowej kwarantannie. #Dolnośląskie: Kolejne fatalne informacje dla kierowców na #A4. Korek do polsko-niemieckiego przejścia w #Jędrzychowice ma już ponad 60 kilometrów, czas przejazdu – od 30 do 33 godzin! #koronawirus @RMF24pl — Mateusz Czmiel (@MCzmiel) March 18, 2020 Sebastian Rydzewski Działam tutaj od kwietnia 2008 roku. Przez ten czas napisałem dla Was ponad publikacji o motoryzacji i przetestowałem setki samochodów. Na co dzień współpracuje z telewizją TVN Discovery.
Płot na granicy polsko-niemieckiej. Tak, metalowe ogrodzenie stanęło dokładnie na plaży w Świnoujściu. Jednak uspokajamy, nie ma ono nic wspólnego z obecną sytuacją migracyjną. W tym przypadku chodzi o afrykański pomór świń – Niemcy chcą w ten sposób chronić swoje społeczeństwo przed wirusem ASF, który przenoszą zarażone dziki z Polski. Dlatego też siatka stanęła na plaży w Świnoujściu już w poniedziałek, 8 na granicy polsko-niemieckiejJak się okazuje, budowa płotu wzbudziła spore zainteresowanie. Wszystko przez to, że terminowo zbiegło się z poniedziałkowym zdarzeniem na granicy polsko-białoruskiej. Grupa kilkuset migrantów ruszyła w stronę naszego kraju, chcąc siłowo przekroczyć granicę. Na ten moment koczują w obozowiskach tuż na granicy. Dla większości z nich Polska ma być tylko przystankiem, gdyż chcą oni przedostać się właśnie do zapewniają, że płot w Świnoujściu nie ma z tym wydarzeniem nic wspólnegoNiemcy tłumaczą, że chcą chronić swój kraj przed dzikami z ASF. Afrykański pomór świń (ASF) jest wirusową, zakaźną i zaraźliwą chorobą świń domowych oraz przedstawicieli świniowatych włączając wolno żyjące dziki, guźce i świnie rzeczne. Płot, który stanął między Świnoujściem i Ahlbeck ma zapobiec przedostaniu się dzikich, zarażonych zwierząt. TwitterOgrodzenie ma łącznie 10 kilometrów długości. Przebiega wzdłuż granicy polsko-niemieckiej na wyspie Uznam. Co ważne, płot nie jest równoznaczny z zamknięciem granicy dla ruchu pieszego i kołowego. Można nadal przechodzić z Polski do Niemiec i na odwrót bez większych przeszkód przez przygotowane do tego bramki. Na budowę ogrodzenia przeznaczono łącznie kwotę 6 mln euro. Łącznie ogrodzenie zostało postawione równolegle do pierwszego, które ukończono pod koniec 2020 roku. Całość postawiona jest na prawie 100-kilometrowym odcinku pomiędzy wyspą Uznam a południową częścią Zalewu Szczecińskiego i miejscowością ale ASF rozprzestrzenia się w całej Europie, głównie przez zakażone zwierzęta z Europy Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco! Obserwuj afrykański pomór świńASFpłot na granicy polsko-niemieckiejwirusŹródła: Miniatura: Twitter Student, pasjonat fotografii i mieszkaniec Rzeszowa od kiedy pamięta ;) Interesuje się życiem miasta a szczególnie jego rozwojem i inwestycjami.
Wielu Polakom wyjazd nad Bałtyk, szczególnie latem kojarzy się z raczej przegraną loterią pogodową. Co roku obiecujemy sobie, że może jednak tym razem lipiec będzie piękny i co roku po powrocie przyrzekamy sobie, że to był ostatni raz. Szczególnie rodziny z dziećmi upatrują w bałtyckim jodzie panaceum na wszelkie dolegliwości swoich pociech. Skąd to wiem – bo sami tak robiliśmy bardziej zadziwia fakt, że kilka kilometrów od granicy nad tym samym morzem jest miejsce, które zagraniczne foldery reklamują jako najbardziej słoneczny region Niemiec! Dla wyrównania szans wybieramy najgorszy moment na podróż. Na przejażdżkę wyruszamy w styczniu, w czasie kolejnej fali pandemii i tylko na 2 dni. Startujemy ze z innej perspektywyAby porównać jakość powietrza po obu stronach granicy, wspinamy się na ścieżkę w koronach drzew (parking płatny, wstęp 12 EUR). Spacer po drewnianej kładce między drzewami to atrakcja głównie dla dzieci. Punktem docelowym jest 33 metrowa wieża widokowa wzorowana na dawnej baszcie Bismarcka. Na szczyt wchodzi się rampą skąd rozpościera się widok na szerokie bałtyckie plaże, prawie wszystkie kurorty na wyspie, zalesione wzgórza, jeziora i zatoką Achterwasser. W pogodny dzień widać nawet Rugię i stały ląd po drugiej stronie Zalewu Szczecińskiego. Na szczycie wieży rozpięto siatkę, po której spacer robi wrażenie nawet na biznesKilka kilometrów dalej przed zjazdem z ronda na Koserow trafiamy wielką truskawkę. Zastanawiamy się czy zjechać bo miejsce trąci komercją ale właśnie zaczął sypać śnieg więc z plażowania nici. “Karls” to rodzinne przedsiębiorstwo, które dawniej zajmowało się tylko uprawą truskawek. Teraz jest to sklep połączony z parkiem rozrywki. Takich miejsc w Niemczech jest już sześć więc jak widać interes, który kręci się wyłącznie wokół truskawki, kręci się dobrze. W ogromnym sklepie połączonym z manufakturą oferowane są setki produktów wytwarzanych z truskawek. Poza cukierkami, czekoladkami i konfiturami możemy dać się zaskoczyć truskawkową musztardą i truskawkową kawą. Ściany hali zdobią setki dzbanków i czajników, wszystko jest schludne i ładnie opakowane. W sezonie organizowane tu są pokazy, festiwale i konkursy. Z całą pewnością dzieciaki będą na wyspie jest jedna. Szeroka miejscami na 40 metrów usłana drobnym piaskiem ciągnie się ponad 40 km od Świnoujścia do Peenemünde. Jednak gdy po polskiej stronie górują nad nią wysokie szklane apartamentowce i hotele to po niemieckiej – XIX wieczna, niska zabudowa domów wczasowych, willi i sanatoriów. Panuje tu także większy ład. Jest czysto. Nie ma handlarzy z ciupagami, szpetnych reklam kebabów i andyjskiej muzyki. Restauracje serwują chętniej tutejsze specjały niż kuchnię wietnamską choć enerdowskiego bockwurst’a, soliankę czy grochówką także można – perła Bałtyku i niebieska łódź podwodnaZinnowitz często nazwane jest perłą Bałtyku choć akurat berlińczycy nazywali je “wanną”. Przed wojną każdy szanujący się mieszkaniec stolicy spędzał lato właśnie tutaj albo w jednym z trzech cesarskich uzdrowisk w Ahlbeck, Heringsdorf lub Bansin. Efektem “najazdu” berlińczyków na wyspę jest zabudowa miejskich promenad ekstrawaganckimi willami i wytwornymi pensjonatami. Punktem centralnym jest molo wypuszczone w Bałtyk na długość 315 m, na którego końcu znajduje się charakterystyczna gondola wyglądająca jak krzyżówka karmnika z niebieską pomarańczą. Ta dziwna konstrukcja to batyskaf, który zanurza się pod wodę na głębokość kilku metrów. Siedząc w środku można podziwiać życie morza bałtyckiego. Nową atrakcją jest taras przy Promenade Hall, który wygląda jak brakująca połowa batyskafu przy molo tylko zamiast się zanurzać, podnosi się nad broń HitleraAtrakcją bardziej dla dorosłych jest wizyta w Muzeum w Peenemünde. W czasie II wojny światowej mieścił się tu największy i najbardziej nowoczesny w Europie wojskowy ośrodek badawczy. Prace w Peenemünde stały się podstawą masowej produkcji rakiet V 1 i V 2, używanych do ostrzeliwania belgijskich, angielskich i francuskich miast. W pozostałych po bombardowaniach budynkach mieści się muzeum kilka ekspozycji i sale, w których odbywają się koncerty i wnętrza i wysłużona maszyneria robią ogromne wrażenie. Każdy detal jest niepowtarzalny a przedmiot niecodzienny. To gotowa scenografia do jakiegoś przerażającego, dystopijnego w demoludyNastępnego dnia ruszamy na południe wyspy. Zaraz za granicą przed Ahlbeck skręcamy w drogę L266 prowadzącą na lotnisko Heringsdorf i do miasta Usedom (Uznam). Przez kilka kilometrów droga wije się przez wzgórza co nas zaskakuje przyzwyczajonych do płaskiego wybrzeża Bałtyku. Ta część wyspy jest mocno pofałdowana i przypomina morenowe pagórki na Mazurach. Teren jest tak zaskakujący jak głazy na estońskich plażach. Dojeżdżamy do głównej 110 by kilka kilometrów dalej skręcić do miejscowości Dargen. Znajduje się tu lokalne, muzeum DDR (niestety zamknięte). Powstało z inicjatywy fanów motocykli i na terenie jest sporo eksponatów związanych z enerdowską motoryzacją. Przy parkingu na klepisku jest kilka obiektów, które przypominają czasy słusznie minione. Są Trabanty, Ikarusy, oryginalny kiosk i budka telefoniczna z plastikowymi Niemcami i reklama Piaskowego Dziadka (kto to pamięta).Całość ma trochę kiczowaty charakter ale eksponaty i bibeloty są jak najbardziej z epoki. To wycieczka w czasy, kiedy NRD produkowało największe obiekty pożądania – aparaty Praktica i filmy klimaty – tak samo a jednak ładniejKontynuujemy podróż chyba najgorszą drogą w Niemczech (ciężko było ją znaleźć ale jest) – Stolper Strase biegnącą równolegle do brzegu Zalewu Szczecińskiego. Droga jest w kiepskim stanie i miejscami wąska na jedno auto. Jest za to niezwykle malownicza i pusta. Wjeżdżając do Stolpe mijamy piękne chaty kryte strzechą i porośnięte mchem. Zabudowa w miejscowości jest jednorodna i nawet nowoczesne budynki idealnie harmonizują ze starymi konstrukcjami. Tego zazdroszczę i szukam wytrwale mijając polskie się przy zamku Stolpe, który był przebudowywany, niszczony i odbudowywany, tylekroć że aż dziw bierze, że nikt na niego nie machnął ręką. Po wyjeździe Armii Czerwonej, podzielono pozostałości włości między urzędy w Rostocku i Berlinie. Dopiero w 1996 roku gmina Stolpe wykupiła i wskrzesiła obiekt.“Uznam” to za wyzwanieOstatnim punktem na trasie jest miasto Uznam (Usedom) jednak o tej porze roku, w czasach zarazy, większość atrakcji jest zamkniętych. Mijamy zatem most Zecheriner Brucke łączący wyspę z lądem i zaskakujący obraz ukazuje się przed samochodem. Po obu stronach drogi 110 znajdują się rozlewiska, z których wód sterczą tysiące pni drzew jakiegoś wymarłego lasu. Robi to przygnębiające wrażenie ale równocześnie czai się tu ogromny potencjał fotograficzny. Przejeżdżamy groblę żałując, że nie ma gdzie zjechać na ostatnie zdjęcie. Strzelam przez okno serię z GoPro i jestem teraz pewien, że należy tu wrócić nie tylko po to jedno zdjęcie.
ile jest kilometrów do granicy niemieckiej